Ciekawy zwierzznad Sanu
Bóbr (łac. Castorfiber) to najdziwniejsza „ryba” Sanu. Wielu się zdziwi – jak to ryba? Przecież bóbr to ssak. Rzeczywiście tak jest, ale ze względu na ogon pokryty „łuską” przypominającą łuski rybie, w czasach średniowiecza zakwalifikowano bobry do ryb. Ryby można jadać w poście i tak m.in. możnowładcy i zakonni braciszkowie, jedząc smażonego czy pieczonego bobra, omijali zakaz spożywania mięsa. Bóbr to największy gryzoń Eurazji o wadze ciała dorosłego osobnika do 29 kg i długości do 110 cm. Zwierzę, które w Polsce w XX wieku prawie zostało wytępione, dzięki wielu staraniom przyrodników zostało uratowane i ponownie wprowadzone do naturalnych siedlisk m.in. w dorzeczach Sanu.
Bobry na brzegach rzek budują kilkukomorowe podziemne domostwa, tzw. żeremia, które umocnione są nagromadzonymi żerdziami, patykami i błotem. Prawda, że dobrzy z nich inżynierzy?
To jednak nie wszystkie umiejętności tych zwierząt. Sprytne bobryprzegradzają małe cieki drewniano-błotnymi tamami, aby łatwiej zdobywać pokarm. Tamy podnoszą poziom wody na rzece, dzięki czemu bobry swobodnie i bez narażania się na atak lisa czy wilka, mogą ścinać drzewa i krzewystanowiące ich pokarm. W głównym nurcie Sanu, gdzie rzeka staje się szeroka,nie spotkamy błotnych tam. Jeśli jednak zacumujemy kajak i zboczymy nieco z trasy tobędziemy mieć okazję podziwiać te kunsztowne konstrukcje. Bobrowe budowle widać na lokalnych rozlewiskach i uchodzących do Sanu małych potokach. Te sympatyczne zwierzęta żywą się niemal wszystkimi dostępnymi częściami roślin przybrzeżnych i wodnych: pędami, liśćmi, łykiem i zieloną korą. Jeśli mogą, dokonują wyboru tych młodszych, czyli mniejszych i na pewno smaczniejszych egzemplarzy, które znajdują się w odległości do ok. 10 m od brzegu rzeki czy rozlewiska. Preferują topole osiki i wierzby (bogate w salicylany, czyli naturalną aspirynę), a także brzozy, leszczyny i olsze. Nie gardzą dębami, grabami i bukami, co nie podoba się obrońcom drzew, szczególnie gdy drzewa są okazałe. Bobrom smakują też drzewa owocowe np. jabłonie, co z kolei drażni niektórych właścicieli sadów. Niechętnie zgryzają świerki, jodły czy sosny, prawdopodobnie przez smak żywicy, który nie jest ich ulubionym.
Bóbr–wartownik swojego terytorium
Bobry, które ścinają drzewa, często postrzegane są jako szkodniki, jednak ich wpływ na środowisko jest pozytywny, ponieważ przekształcony przez te zwierzęta obszar staje się niezwykle cenny. To prawdziwi inżynierowie hydrolodzy.Tam, gdzie się pojawią, potrafią w sposób niezwykły zmieniać środowisko. Na małych ciekach i w dolinach małych rzek bóbr jest mistrzem w zatrzymywaniu wody.Rzeka, na której zbuduje tamę, spiętrza się, rozlewa na boki, wylewa na łąki i podtapia las. Taką metodą bóbr kształtuje środowisko dla innych gatunków, szczególnie tych, które do życia potrzebują płytkiej wody np. larwy wodnych owadów (ważek, jętek, komarów), ślimaki, kijanki żab, narybek. Świeżo zalana łąka ma płytką wodę i gęste trawy, przez co jej duża część jest niedostępna dla większych ryb z rzeki. Dzięki temu „bobrowa łąka” staje się bezpiecznym miejscem dla rozwoju bezkręgowców, a także młodych płazów i narybku. Oczywiście organizmy wędrują (migrują) i pewna ich część zawsze przedostanie się do głębszej wody, stając się pokarmem dla dużych ryb, jednak zalana łąka jest rezerwatem, na którym większość z nich nie może polować, co sprzyja dynamicznemu rozwojowi bioróżnorodności. Czasem bobry robią dobry uczynek dla większych ryb, gdy przemieszczając się przezpłytką wodę,tworzą kanały i ścieżki. Takie naturalne „wodne ulice”dają możliwość większym okazom na ucztowanie na niedostępnym do tej pory żerowisku.
Podkarpacie pod ochroną
Wszelkie bobrowe rozlewiska, „niebobrowe” bagniska, trzęsawiska, podmokłe łąki, a także niskie i wysokie torfowiska niczym gąbka zatrzymują nadmiar wody, dzięki czemu są bogatew bioróżnorodność. Ta unikatowa wartość wymaga troskliwej ochrony, ponieważ stanowi rzadkość. W czasach PRL na terenie całego kraju prowadzono akcję ich zagospodarowania przez intensywne melioracje, polegające na wykopaniu systemu głębokich rowów i położeniu sieci drenów ceramicznych w gruncie. Działania te doprowadziły do degradacji większości ekosystemów podmokłych. Powstawały łąki i pojawiło się więcej kłopotów z powodziami. Na szczęście Bieszczady były wówczas opustoszałe i „na końcu świata”, nie wszystkie innowacyjne pomysły tu docierały, dlatego dziś możem.
fot. Tymoteusz Mazurkiewicz